Jak wyrzuty sumienia ograniczają nasze szczęście?
How guilt holds back our happinesss?

Social awareness of mental health is increasing, but still depression is more common. In Poland, 4 million people are affected by it, and 70% of them report suffering from at least one of the symptoms associated with this illness for at least two weeks. Many of us can cope with short episodes triggered by stressful or negative events, but if we do not belong to this wonderful group (only ⅓ of people do), we slowly fall.

I have been there, I have gone, but I will probably be back. I do not even know when it started, I just know it’s been going on for a long time.

The worst moment is when he gently pinches you because both the others and you think everything is fine, but inside you are breaking down.

Happiness started to be missing quite early in my life. Not only was the sick person disabled, but so was their entire family because no one was able to find their way in this situation. Sadness and crying were the order of the day, although theoretically we were not in the worst situation. We knew about genetics, but we did not talk about it because we had this stupid hope that there would be no gene or no symptoms and there would be no problem.

So when it showed up, it blew my mind because it picked the perfect time when it was already bad. It was not until I got sick that I saw myself in her. I saw with my own eyes what ataxia does to life, what I have to deal with, and what that struggle will look like. How it ends a person’s life, how it destroys it first.

I repeated the pattern and decided to wait for the end, in my mind there was no struggle, because a feeling overshadowed everything. I was afraid of what she was doing and of the fact that I could not stop her. No matter what I do and in what quantity, it works. Life hurt, so avoiding it was the best idea.

Did I wake up when everything was falling apart, or is it just tragedy that can cause a breakthrough? But I had something, because I could lose it. During that time, I developed a full awareness of my psyche – I knew what was not working, even though I had not started to fix it yet.

 

Oh, how desperate I was, for before me lay the prospect of a lonely life. And it’s not like my family was going to be my free babysitter. I was horrified at the silence and the emptiness, my situation seemed hopeless…

 

SICK and on top of it all… no job, no home, no chance of a partner, no kids. It was already too late for some things, and some things had already made them impossible. All the repressed regrets found an outlet and fears were resolved, even if most of them were, „That’s just the way it is, you have to get used to it.” Knowing that your life can be destroyed and someone else’s is perfect is a great injustice. You have to live with what she did to you. And there will be no consequences.

 

My family and other perspectives and learning about other ways of life have helped me. I lost myself, but I’ve NEVER. I began to place more value on my personality traits because they became the means to live this life.

 

Survive and it’ll be better later. My biggest dream was to turn off my feelings. Not to feel, because feelings are exhausting, they keep the body on alert and force us to analyze and think.

 

Not to feel and yet to feel because I wanted to have a feeling in my body that I somehow couldn’t feel – happiness and joy. They’re gone. Because of me, so only I could restore them.

 

Has become! I did it because before my visits to the therapist, one of them called it a miracle because such an independent and sudden reversal is simply impossible. And I became even more convinced that I could control and change it.

 

A miracle!

 

Well, not really, because I don’t consider myself supernatural. It’s better this way. There is happiness and joy, although I also see evil. But I don’t run away from it, I just try to face it, because no one would see it or my ataxia, and I won’t hide it.

 

I don’t know exactly how I did it, but all kinds of books about anxiety, depression, illness and grief, and many hours of discussions in my head certainly helped. And medication, because it erased my fears and anxieties and allowed me to focus on other difficulties.

 

If I know how something works, I can fix it when it doesn’t.

 

I’m happy. Really But I often feel that I shouldn’t, as if sadness is part of being a disabled person. I know this road, it’s bumpy and difficult, but I can’t be happy about having overcome it. Sadness enhances every illness, as if a smile means recovery.

 

Please don’t think I can handle my life just because I’m not crying on your sleeve…

Świadomość społeczna dotycząca zdrowia psychicznego się zwiększa, jednak mimo to, depresji jest coraz więcej. Cierpi na nią, 4 mln osób w Polsce, a aż 70% deklaruje, że przez co najmniej dwa tygodnie odczuwa minimum jeden z objawów przypisanych do tej choroby. Wielu z nas radzi sobie z krótki epizodami wywoływanymi przez stresujące czy negatywne wydarzenia, jeśli jednak nie jesteśmy w tej cudownej grupie (tylko ⅓ osób tam się znajduje), to powoli spadamy.

 

Byłam tam, wyszłam, ale pewnie jeszcze wrócę. Nawet nie wiem kiedy się zaczęło, wiem tylko, że zbierało się od dawna.

 

Najgorszy jest moment gdy delikatnie cię podszczypuje, bo zarówno inni jak i ty myślisz, że wszystko jest w porządku, a w środku się rozpadasz.

 

Szczęścia zaczęło brakować w moim życiu dość wcześnie. Niepełnosprawna stała się nie tylko chora, ale też cała jej rodzina, bo nikt nie potrafił się w tej sytuacji odnaleźć. Smutek i płacz był codziennością, choć teoretycznie to nie my byliśmy w najgorszej sytuacji. O genetyce wiedzieliśmy, ale nie rozmawialiśmy, bo żyliśmy tą głupią nadzieją, że nie będzie genu, albo objawów i tematu nie będzie.

 

Gdy się pojawiła, zrzuciła mnie na dno, bo wybrała idealny moment, w którym było już źle. Dopiero gdy zachorowałam, widziałam w niej siebie. To, co ataksja robi z życiem, na własne oczy widziałam, z czym muszę się mierzyć i jak ta bitwa będzie wyglądać. Jak kończy czyjeś życie, jak najpierw je niszczy.

 

Powieliłam schemat i wybrałam czekanie na koniec, żadnej walki w głowie nie było, bo jedna emocja przyćmiła wszystko. Przeraziło mnie to, co robi i że jej nie zatrzymam. Bez względu co zrobię i w jakiej ilości ona swoje. Życie bolało, więc jego unikanie było najlepszym pomysłem.

 

Ocknęłam się gdy zawaliło się wszystko, czy tylko tragedia jest w stanie wywołać przełom? Jednak coś miałam, bo mogłam to stracić. W tym czasie rozwinęłam pełną świadomość psychiki — wiedziałam co nie działa, choć za naprawę, się jeszcze nie zabierałam.

 

Och, jak ja rozpaczałam, bo przede mną była perspektywa samotnego życia. I nie chodzi o to, że rodzina miała być moją darmową opiekunką. Przerażała mnie cisza i pustka, moja sytuacja jawiła się jako bez wyjścia…

 

CHORA i na dodatek… bez pracy, bez domu, bez szansy na partnera, bez dzieci. Na niektóre rzeczy było już za późno, a niektóre ona już uniemożliwiała. Ujście znalazły wszelkie tłumione żale, a obawy rozwiązanie, nawet jeśli większość z nich to: ”tak już jest, lepiej się przyzwyczai”. Świadomość tego, że twoje życie można zniszczyć, a to drugie jest idealne, jest tak wielką niesprawiedliwością. Musisz żyć z tym, co ci zrobiła. I nie poniesie za to żadnych konsekwencji.

 

Pomogła mi rodzina i odmienne perspektywy, poznanie innych wersji życia. Zatraciłam się, ale siebie NIGDY. Większą wartość zaczęłam przypisywać posiadanym cechom osobowości, bo to one stały się środkiem do przeżycia tego życia.

 

Przetrwaj, potem będzie lepiej. Największym moim marzeniem było wyłączenie uczuć. Nie czuć, bo emocje męczą, trzymają organizm w stanie gotowości, zmuszają do analizowania i myślenia.

 

Nie czuć, a jednak czuć, bo chciałam mieć w organizmie jedną emocję, której jakoś nie potrafiłam odczuwać — szczęście i radość. Zniknęły. Za moją sprawą, więc tylko ja mogłam je przywrócić.

 

Stało się! Ja tego dokonałam, bo przed moimi wizytami u terapeuty, jeden z nich nazwał to cudem, bo taki samodzielny i nagły zwrot jest wprost niemożliwy. I jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że kontroluję i zmieniam to JA. 

 

Cud!

 

No nie do końca, bo za nadprzyrodzoną się nie uważam. Jest lepiej. Jest szczęście i radość, choć zło też widzę. Nie uciekam, jednak przed nim, tylko staram się mierzyć, bo ani jego, ani ataksji by nikt nie widział, nie schowam. 

 

Dokładnie nie wiem, jak tego dokonałam, pomogły na pewno wszelkiej maści książki o lękach, depresji, choroby i żalu oraz wielogodzinne, prowadzone w głowie dyskusje. I leki, bo wygasiły moje lęki i obawy, pozwalając się skupić na innych trudnościach.

 

Gdy wiem, jak coś działa, to mogę naprawić gdy nie działa.

 

Jestem szczęśliwa. Naprawdę! Często jednak czuje, ze nie powinnam, jakby smutek był wpisany w egzystencję niepełnosprawnych. Znam tę drogę, jest wyboista i trudna, lecz nie mogę się cieszyć z jej pokonania. Żal nadaje wartości każdej chorobie, jakby uśmiech świadczył o wyzdrowieniu. 

 

Błagam, nie myśl, że sobie radzę tylko dlatego, że nie płaczę ci w rękaw…

 

BIBLIOGRAFIA:

 

ePsycholodzy.pl (2023, 22 lutego). Raporty i analizy: Zdrowie psychiczne Polaków – depresja jest wśród nas. ePsycholodzy.pl Dostęp z: [link URL]

 

3 thoughts on “ Jak wyrzuty sumienia ograniczają nasze szczęście?
How guilt holds back our happinesss?

  1. Nice post. I learn something totally new and challenging on websites I
    stumbleupon on a daily basis. It will always be useful to read through content from other writers and practice a little something from other websites.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *