SEO jest wrzodem dla niszowego bloga
SEO is taught for a niche blog

A modest but sufficient knowledge of website positioning (SEO) has effectively prevented me from taking any steps towards greater recognition.

However, at some point in every blogger’s life comes the regular check of Google Analytics and curiosity about visitor numbers.

 

On the one hand, my current work is very individual and by definition written in my own way and for myself, but the form of the blog that anyone can read takes away from its pre-planned personality.

 

The quick and free website audit I did gave me a poor 3- listing what’s wrong: it’s too short, it’s too long, it’s lacking some information, and it’s unnecessary to enclose some information. So far, I’ve received a maximum of 79/100 bright orange points for each of my entries (used to be much less, that is, after the changes I accepted).

I am in a bit of a pickle. Even if I want to write about what I want, and not about”5 Easy Christmas Dishes for the Disabled” or „The 3 Best Stylings for New Year’s Eve with the Disabled,” it has to LOOK interesting. Standardization works. EVERYBODY offers a high position in the search engine position – seriously – Google is not made of rubber after all (yes, there is more than one place on the podium). SEO determines the topics and the manner (will a photo of a laptop and coffee on a desk, of which there are hundreds on the web, really increase my readability?) and even if it does, it’s more like a sock store than a blog about a terminal illness…

I will try to cope with SEO to avoid being lost in the depths of the Internet or appear on the far side of the search engine ( what happened with the site of a blogger who fell out of favor with the company). Even though Google does not have a particularly good reputation, it accounts for 90% of Internet searches, and you have to take that into account.

There are no catchy titles, popular catchphrases, and interesting photos in Ataxia …

Read, do not just visit.

Skromna, lecz wystarczająca wiedza na temat pozycjonowania stron (SEO), skutecznie odciągała mnie, od podjęcia jakichkolwiek kroków w stronę większej rozpoznawalności. 

Jednak w życiu każdego blogera pojawia się w pewnym momencie regularne sprawdzanie Google Analytics i ciekawość co do liczby odwiedzających.

Z jednej strony, moja obecna twórczość jest bardzo indywidualna i w założeniu, pisana po swojemu i dla siebie, jednak forma bloga, którego mogą przeczytać wszyscy, odziera ją niejako z zaplanowanej z góry osobistości. 

Zrobiony przeze mnie szybki i darmowy audyt strony wystawił mi biedne 3 -, wymieniając, co jest złe: to za krótkie, to za długie, tego nie ma, a to niepotrzebne. Do tej pory otrzymuję maksymalnie 79/100 świecących się na pomarańczowo punktów (40 punktów za tytuł),  za każdy mój wpis (kiedyś było dużo niżej, to jest po akceptowalnych przeze mnie zmianach).

Utknęłam w miejscu. Nawet jeśli, ja chcę pisać o tym, o czym chcę, a nie o “5 prostych świątecznych daniach do przygotowania przez niepełnosprawnego”, lub 3 najlepszych stylizacjach na Sylwestra z niepełnosprawnymi”, to ma to WYGLĄDAĆ interesująco. Standardowość działa. KAŻDY oferuje wysoką pozycję w wyszukiwarce — serio — przecież Google nie jest z gumy (tak, oszukujmy się, że podium ma więcej niż jedno miejsce).  SEO ustala tematy i sposób (naprawdę zdjęcie laptopa i kawy na biurku, których w sieci są setki, zwiększy moją czytelność?) i nawet jeśli, bardziej pasuje to do sklepu sprzedającego skarpetki niż bloga o nieuleczalnej chorobie…

Dogadać się z SEO spróbuje, by nie zginąć w czeluściach internetu, bądź pojawić się na dalekiej stronie wyszukiwarki (co stało się ze stroną jednego z blogerów, który popadł w niełaskę firmy). Więc nawet jeśli Google nie cieszy się zbyt dobrą opinią, odpowiada za 90 % wyszukiwań w internecie i trzeba wziąć to pod uwagę. 

Chwytliwych tytułów, popularnych słów kluczowych i ciekawych zdjęć w ataksji nie ma… 

Czytajcie, nie tylko odwiedzajcie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *