Wiara też umiera. W którego boga? W każdego…
Religions too come to an end

Faith, views and beliefs are very individual, personal and not meant for discussion.

 

So let’s talk! About faith and illness. 

 

Each exhorts us to take care of our health and body, as a very precious gift given to us, and any interference is an insult. Here we agree. 

 

Difficulties arose in the moment of perception, where I have to thank, ask, beg, apologize and accept that I am not leading myself through this life….

 

„Faith religions are not particularly insightful in this area, because according to their teachings, the fate of people is determined by external gods that cannot be found, or by something fundamentally evil, some unspecified megaturbodiabeast reeking of sulfur” [Ole Nydahl Lama, On the Nature of Things. A Contemporary Introduction to Buddhism, ebook]. Also not easy to accept is the perception of general evil as something good, which: „increases our worth and dignity, facilitates purification and merit” [Ozorowski Mieczyslaw, Appreciating the value of suffering in Christianity, Studia Ecologiae et Bioethicae 2/2004, p. 751]. Evil should be pure, not powdered evil, because it is no test, gift or grace, because we are not more mature thanks to it, and it certainly does not bring us closer to it, and love triggers in us, more a sweet puppy than an incurable disease. „[…] through suffering, man can find, as it were, a new measure of his life and vocation […].” [Ozorowski Mieczyslaw, Appreciating the value of suffering in Christianity, Studia Ecologiae et Bioethicae 2/2004, p. 753]. And let’s not forget that: „one should not pray for the shortening of life in suffering, because according to Sister Lubomila Waclawek, it represents the greatest value.” Value in suffering? I’ll say thank you. This is suffering and that’s it.

 

Illness is often not only idealized, but also romanticized, come between us there is no love. Suffering and pain are happiness or punishment, which must be humbly accepted and strongly thanked for. A gift, a test, or a secret plan, a miracle! Everyone so special – the healthy less so, of course. Who among us will win this race for the best passing through a serious illness?

 

Only once did I encounter the view that human life has no set purpose and consists of an eternal wandering full of suffering from which one tries to free oneself. Eh… It’s suffering everywhere. But let’s accept that there is no ultimate meaning of life, but there is a personal inner meaning of life, to enjoy the very fact of existence. For, what we are, is magic…and no one and nothing will admit to meaninglessness, and yet, we strenuously seek purpose and cheap consolation.

 

Free internally even if harmed externally. Calm in spirit, they die more peacefully, and yet I left. Everything from us is good, and what is bad is not us. Not just a player, but a fighter. A tireless fighter, never giving up. Calm and motivated. Reconciled to the irreversible and irrevocable. And in reality? Exhausted. Terrified. Crying. Heroism is sometimes there, and sometimes there is no heroism, because things can be bad. And there is suffering, and pain, and sickness. And one dies. 

 

„Capitulation also means to stop fighting […]. Capitulates the weaker and helpless, accepts the strong and curious about the way forward” [Woydyłło Ewa, Grief after loss: Lessons of acceptance, ebook]. „He who has stopped fighting for survival is already half dead, especially when he is among people who meticulously cultivate such a notion” [Sobczyk Henryk, Dear Sick: Apostolate of the Sick, 54 (1983) 11, p. 2].

 

No. Let’s not put the pressure of heroism on the sick, because the one who died „the battle” was not lost, this is the way he chose or it just happened.

 

Wiara, poglądy i przekonania są kwestią bardzo indywidualną, osobistą i nieprzeznaczoną do dyskusji.

Więc porozmawiajmy! O wierze i chorobie. 

Każda nawołuje do dbałości o zdrowie i ciało, jako przekazany nam bardzo cenny dar, a wszelkie ingerencje stanowią obrazę. Tu się zgadzamy. 

Trudności pojawiły się w momencie postrzegania, gdzie ja mam dziękować, prosić, błagać, przepraszać i zaakceptować, że ja sama siebie przez to życie nie prowadzę…

„Religie wiary nie są w tym obszarze szczególnie przenikliwe, ponieważ zgodnie z ich naukami los ludzi określają zewnętrzni bogowie, których nie można odnaleźć, lub coś zasadniczo złego, jakiś bliżej nieokreślony megaturbodiabeł cuchnący siarką” [Ole Nydahl Lama, O naturze rzeczy. Współczesne wprowadzenie do buddyzmu, ebook]. Niełatwy też do zaakceptowania jest sposób postrzegania ogólnego zła jako czegoś dobrego, co: “podwyższa naszą wartość i godność, ułatwia oczyszczenie i zdobycie zasług“ [Ozorowski Mieczysław, Docenianie wartości cierpienia w chrześcijaństwie, Studia Ecologiae et Bioethicae 2/2004, s. 751]. Zło powinno być czystym, a nie upudrowanym złem, bo nie jest to żadna próba, dar ani łaska, bo nie jesteśmy dzięki temu bardziej dojrzali i na pewno nas to do niego nie zbliża, a miłość wyzwala w nas, bardziej słodki szczeniaczek niż nieuleczalna choroba. „[…] poprzez cierpienie człowiek może znaleźć jakby nową miarę swego życia i powołania […]” [Ozorowski Mieczysław, Docenianie wartości cierpienia w chrześcijaństwie, Studia Ecologiae et Bioethicae 2/2004, s. 753]. No i nie zapomnijmy, że: “nie należy modlić się o skrócenie życia w cierpieniu, bo wg. siostry Lubomiły Wacławek, stanowi ono największą wartość”. Wartość w cierpieniu? Ja podziękuję. To jest cierpienie i już.

Choroba jest często nie tylko idealizowana, ale i romantyzowana, chodź między nami miłości nie ma. Cierpienie i ból to szczęście, bądź kara, które trzeba pokornie przyjąć i mocno za nie dziękować. Dar, sprawdzian, bądź sekretny plan, cudo! Wszyscy tacy wyjątkowi — zdrowi oczywiście mniej. Kto z nas wygra ten wyścig o najlepsze przechodzenie przez ciężką chorobę?

Tylko raz spotkałam się z poglądem, że życie ludzkie nie ma wyznaczonego celu i polega na wiecznej tułaczce pełnej cierpienia, z której próbuje się wyzwolić. Eh… Wszędzie to cierpienie. Przyjmijmy jednak, że nie ma ostatecznego sensu życia, ale jest osobisty wewnętrzny sens życia, by cieszyć się z samego faktu istnienia. Bo, jacy jesteśmy, to magia…i nikt oraz nic się nie przyzna do bezsensowności, a mimo tego, usilnie szukamy celu i taniego pocieszenia.

Wolni wewnętrznie nawet jeśli krzywdzeni zewnętrznie. Spokojni duchem, spokojniej umierają, a mimo tego odeszłam. Wszystko, co od nas jest dobre, a co złego to nie my. Nie tylko zawodnik, ale i wojownik. Niestrudzenie walczący, nigdy się niepoddający. Spokojny i zmotywowany. Pogodzony z nieodwracalnych i nieodwołalnym. A w rzeczywistości? Wyczerpany. Przerażony. Płaczący. Heroizm czasami jest, a czasami go nie ma, bo bywa źle. I jest cierpienie, i ból, i choroby. I się umiera. 

“Kapitulacja również oznacza zaprzestanie walki […]. Kapituluje słabszy i bezradny, akceptuje silny i ciekaw dalszej drogi” [Woydyłło Ewa, Żal po stracie. Lekcje akceptacji, ebook]. „Kto przestał walczyć o przeżycie, jest już na wpół martwy, szczególnie gdy przebywa w gronie osób, którzy pieczołowicie kultywują takie pojęcie” [Sobczyk Henryk, Drodzy chorzy. Apostolstwo chorych, 54 (1983) 11, s. 2].

Nie. Nie nakładajmy na chorych presji bohaterstwa, bo ten, kto umarł „walki” nie przegrał, taką wybrał drogę bądź tak po prostu się stało. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *